Solidarność to znaczy razem

Wikariat Solidarności z Potrzebującymi

Ksiądz Jancarz jeździł na teren Kombinatu w 1988 r. i odprawił tam mszę świętą podczas strajku. Potem nagle nastąpiła pacyfikacja tego strajku. Z tego strajku został zabrany przez milicję ksiądz Zaleski. Po pacyfikacji strajku został zorganizowany Wikariat Solidarności z Potrzebującymi, na wzór, jak nam ksiądz powiedział, takich wikariatów w Ameryce Południowej. My zaczęliśmy pocztą "pantoflową" z ust do ust przekazywać sobie o tym informacje i zaczęli przyjeżdżać w każdy dzień, ale szczególnie w niedzielę, ludzie, którzy przekazywali środki dla pracowników HiL. Bo Huta wówczas powiedziała, że będzie prowadziła tzw. strajk absencyjny. Czyli że pracownicy nie będą chodzić do pracy. Więc ci wszyscy ludzie przyjeżdżali z Katowic, z Wrocławia, z różnych ośrodków przywozili pieniądze, żeby były środki do płacenia tym, którzy zdecydowali się na udział w proteście. W Wikariacie pomagało bardzo wiele osób, które zbierały pieniądze, m.in. państwo Ciupkowie i te pieniądze potem za potwierdzeniem były przekazywane do Huty na wydziały. Żeby utrzymywać to dalej, żeby to trwało. W tym czasie Wikariat pracował cały czas na pełnych obrotach. Andrzej Szewczyk miał komputer i wprowadzał do niego dane, bo co chwilę ktoś zgłaszał, że kogoś nie ma. Myśleli, że z pacyfikacji nie wrócił. Czasami to były takie przypadki, że ktoś się wystraszył, ukrywał się. Wikariat mieścił się w pomieszczeniu w dolnym kościele, które było nazywane "Bunkrem". Przychodziły żony hutników, m.in. żona p. Kieliana i p. Ruska, i wielu innych pracowników Huty, martwiły się o swoich mężów, znajdowały w wikariacie pocieszenie.

Wikariat dał siłę hutnikom i ich żonom, przekonanie, że ktoś się nimi zajmuje, że jest moc ludzi, którzy pomogą i nie zostawią ich samych. Jeździliśmy też na te sprawy, które się toczyły w trybie przyśpieszonym. Reprezentował ich pan Rozmarynowicz, ale jako obserwatorzy jeździli też ludzie od księdza Jancarza. Wtedy wśród nas nie było takiej podejrzliwości, każdy każdemu ufał. Może wśród nas byli (na pewno byli) tacy, jak się potem okazało, współpracujący z SB. Np. Lesław Maleszka, który związany był z KRH i uczestniczył w zebraniach po tym strajku, które odbywały się w jednej z salek katechetycznych. Teraz wiadomo kim się okazał. To było niesamowite, przecież ufaliśmy temu Maleszce. Na tych spotkaniach ustalano, co KRH ma dalej robić.

spisał Andrzej Malik