Do dnia dzisiejszego zarówno historycy, jak i działacze podziemnej "Solidarności" zastanawiają się, kto właściwie stał za wybuchem strajku w Hucie im. Lenina 26 kwietnia 1988 r. i co go zainspirowało. Pytanie wydaje się do chwili obecnej pozostawać zawieszone i bez odpowiedzi. Osoba, która rozpoczęła strajk - Andrzej Szewczuwianiec - jest często oskarżana o inspirację ze strony służb specjalnych komunistycznego państwa.
Jednak, jak dotąd, tego typu oskarżenia nie mają pokrycia w dokumentach źródłowych. Wypada więc przedstawić fakty, jakie miały miejsce, i skonfrontować je z naszą dzisiejszą wiedzą - po upływie ćwierć wieku od tego wydarzenia.
Początkowy okres natężonego oporu, jaki charakteryzował lata bezpośrednio po wprowadzeniu stanu wojennego, od 1985 r. przekształcił się w okres dłuższej stagnacji w działalności podziemnych struktur NSZZ "Solidarność", kiedy to zaczęły się tworzyć nowe ruchy społeczne (szczególnie zyskujące poparcie wśród młodzieży, takie jak Federacja Młodzieży Walczącej, Ruch "Wolność i Pokój"), które wobec braku innych propozycji skutecznej walki z komunistycznym reżimem stopniowo przejmowały część poparcia społecznego. Wobec pojawiających się możliwości dostępu do atrakcyjnych dóbr, nieosiągalnych w rynkowym obrocie, zwiększała się także liczba członków prorządowych związków zawodowych zrzeszonych od listopada 1984 r. w ramach Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, którego przewodniczącym był Alfred Miodowicz, pracownik Huty im. Lenina.