Solidarność to znaczy razem

90 urodziny Zbigniewa Ferczyka - Żołnierza Solidarności

W dniu 1 października 1925 w Nowej Wilejce koło Wilna urodził się Zbigniew Ferczyk.

Uroczystość 90. rocznicy urodzin Zbigniewa Ferczyka zgromadziła w Nowej Hucie zacne grono kolegów i przyjaciół z Solidarności i opozycji. Edward E. Nowak, przedstawił drogę życiową Jubilata, spisując przez kilka miesięcy jego opowieści oraz dodając własne wspomnienia. Słowa "Niepodległość, Wolność, Solidarność" dobrze oddają sens Jego poświecenia dla nas wszystkich, dla Polski- mówił, i te słowa zostały wyryte na pamiątkowej szabli jaką podarowano Zbyszkowi Ferczykowi. Były liczne adresy, gratulacje, uściski. Niezwykle wzruszony Zbigniew Ferczyk opowiadał, wspominał swoje życie i napotkanych na jej drodze ludzi, żartował, dziękował za pamięć i serdeczne słowa.

Było "sto lat". Chyba trochę zbyt skromne w tych okolicznościach rocznicowych oraz tort i lampka wina.
Uroczystość w b. kinie Światowid - siedzibie Muzeum PRLu, na tle wystawy "Solidarni w drodze do wolności" zorganizowała dla swojego najstarszego członka Sieć Solidarności.

***********

Zbigniew Ferczyk - w 90. rocznicę urodzin

Jego ojciec Józef był w II Brygadzie Legionów Polskich. Przedostał się z zaboru rosyjskiego i w dwa dni po wyruszeniu legionistów z Oleandrów dołączył do nich. Walczył m.in. pod Rokitną, był dwukrotnie ranny, był w niewoli. Trafił do Połtawy, gdzie poznał przyszłą żonę, wywiezioną tam przez cofających się Rosjan. Wkrótce w Charkowie wzięli ślub. Potem walczył jeszcze w wojnie polsko - bolszewickiej, brał udział w wyprawie gen. Żeligowskiego na Wilno, gdzie osiedli. W dniu 1 października 1925 w Nowej Wilejce k. Wilna (obecnie Litwa), przyszedł na świat Zbigniew Ferczyk. Tam uczęszczał do szkoły.

Opowiadał mi jakie wrażenie zrobiła na nim rodzinna wyprawa do Krakowa na zjazd legionistów w rocznicę wymarszu kadrówki z Krakowa . Zachowało się urocze zdjęcie 14 letniego Zbyszka w pumpach stojącego wraz z matką, pod Barbakanem w dniu 6 sierpnia 1939 roku.

A potem wybuchła wojna. Z jednej strony wkroczyli Niemcy, wkrótce z drugiej Rosjanie. Jego ojciec wyruszył na front, walczył o Grodno i Wilno, a potem poszli na pomoc Warszawie ale już nie zdążyli. Po rozbiciu naszych wojsk, ojciec przedostał się do Kielc, do rodziny dokąd ściągnął żonę i syna. 15 letni Zbyszek był tam fikcyjnie zarejestrowany, gdy nagle został wezwany do Arbeitsamtu, gdzie zabrali mu kenkartę i dali zieloną kartę, tzn. że został skierowany do pracy w przemyśle zbrojeniowym. Ucieka do Warszawy, tam jeździ rikszą, pracuje w sklepie żelaznym, bez ważnych dokumentów, co jest bardzo niebezpieczne, więc decyduje się na powrót. Wraca do Kielc, udaje mu się zdobyć pracę w Hucie Ludwików w Kielcach (SHL) - pracuje na strugarkach.

Po jakimś czasie, gdy koledzy trochę go poznali, wzięli go do konspiracji. Jakiś marynarz, który podobno służył na okręcie "Grom" był ich dowódcą. Było to tzw. Pogotowie Akcji Specjalnej Narodowych Sil Zbrojnych. Do ich zadań należało "robić" sabotaż, dywersję, np. wyklejać plakaty po niemiecku - robiąc propagandę przeciwko Niemcom, dla przykładu 14 lipca, w rocznice polskiego zwycięstwa pod Grunwaldem. Brał udział także w akcjach poważniejszych jak np. wysadzanie linie kolejowych, niszczenie środków transportu itp. Na przykład w 1942 roku była taka akcja "Wieniec", która polegała na wysadzaniu linii kolejowych wokół Warszawy.
 
Warunki w konspiracji były bardzo ciężkie, większość nawet nie miała broni. On sam był jakby magazynierem to znaczy przechowywał w domu automaty, dwie ruskie pepesze oraz dwa niemieckie MP, które wydawał jak koledzy szli na akcje. Wieczorami uczył się w gimnazjum.

On i jego koledzy tęsknili za prawdziwą partyzantką, chcieli iść od lasu. Wreszcie wraz z kolegą uciekli pieszo do Skarżyska, niestety trafili na łapankę, wywieziono ich do tartaku, skąd udało mu się uciec. Znowu wraca do Kielc. Opowiadał, że z początkiem 1944 roku, we wsi Holendry trafił na placówkę Armii Krajowej, która przeprowadzała koncentrację w związku z akcją "Burza" zorganizowaną przez dowództwo AK przeciwko Niemcom, przed wkroczeniem Armii Czerwonej. "Przyjęli mnie do oddziału - jak opowiadał kiedyś - za litr bimbru białej jak mleko cieczy. Był to 4 pułk piechoty Legionów w Kielcach. Potem były Daleszyce, msza polowa, ksiądz, rozgrzeszenie, poszliśmy na Warszawę. W Zagnańsku dołączyły do nas inne oddziały z pułku. Szliśmy po kilkanaście godzin na dobę, staczając potyczki z Niemcami, którzy szli równolegle do nas, oni drogami, my lasami. Byliśmy wtedy już dobrze uzbrojeni, każdy miał automat a na każda drużynę przypadał nawet rkm. Mało było natomiast amunicji. No i doskwierał nam głód, najczęściej dostawaliśmy ziemniaki, chleb był bardzo rzadko - marzyło się chlebie, jedliśmy nierzadko z hełmów. Najgorsze były insekty, wszechobecne wszy, jedna przy drugiej, w skarpetkach, koszuli, wszędzie. Chodziłem ubrany po cywilu, krokiewkę przyszywało się polską i orzełka na niemiecką czapkę, buty prawie się rozpadły, więc chodziłem niemal boso". No i piosenka. Śpiewaliśmy nieustannie, przedwojenne "serce w plecaku", "rozszumiały się wierzby", piosenki przerobione np. Lili Marlen (Niemcy tez to lubili), "raz pewnego wieczora", z rosyjskich, po serbskich "to nie łajba niemiecka" ...itd. Jedną z nich, śpiewana jako modlitwa poranna "O Panie, który jesteś w niebie" przeniosłem po latach do duszpasterstwa hutników.

O atmosferze tamtych dni opowiadał: "Czułem się w grupie bezpiecznie no i walczyliśmy. Byłem np. na zrzutach. To było przeżycie! Pamiętam był 1 wrzesnia. Staliśmy w kwadracie z latarkami, warkot, zapalało się kopki owsa, pojawiał się ogromny samolot - Liberator, mrugał nam i zrzut. Niestety rozrzut był bardzo duży i chłopi sporo nam podbierali. Któregoś dnia zrobiliśmy zasadzkę na brzegu lasu, jechało 5 ciężarówek. Dowódca mówił żeby czekać ale ktoś nie wytrzymał, PIATy - granatniki angielskie, "bombki", "od prawego naprzód". Dopadliśmy do ciężarówek. Otwieramy je a tam leżą nago żołnierze. Walcząc i maszerując doszliśmy nad Pilicę. Było tam ogromne zgrupowanie partyzantki, około 4 tysięcy ludzi. Dowódcy nas zebrali i powiedzieli, że Warszawa, nie potrzebuje pomocy bo ma dobre zaopatrzenie z powietrza i że będziemy walczyć w ramach akcji "Burza" na własnym terenie. Wycofaliśmy się na południe. Właściwie taki obrót spraw radował nas. Tymczasem Niemcy utwierdzili się na linii frontu, byli wszędzie i mocno nas nękali, szczególnie zrzucając wiązki granatów z samolotów. Po Antoniowem zginął "Nurkowiec" - jak go nazywaliśmy - partyzant który był Polakiem i pochodził z Olsztyna a służył w Luftawaffe i po zestrzeleniu, przystąpił do partyzantki; chodził w brytyjskim mundurze. Mieliśmy także w oddziale dwóch żandarmów z Alzacji, którzy nas szkolili a także kilku ruskich. Nasz paradoks polegał na tym, że chcieliśmy bić Niemca, pomagając Ruskim, a dla nas których wywożono do Kaługi, to była dramatyczna sytuacja. Końca wojny jakoś nie zauważyłem, dopiero gdy w październiku była demobilizacja - zwolniono nas do domu. Wróciłem na krótko do Kielc. Przebywałem także w Częstochowie, gdzie pracowałem w firmie inż. Szatowicza. Wkrótce znalazłem się w Ruchu Oporu AK. U mnie w domu, znowu był punkt kontaktowy oraz magazyn broni. I znowu lepiłem afisze. Pamiętam jak w sierpniu 1945, "Szary" rozbił więzienie na Zamkowej i uwolnił kilkaset ludzi, żołnierzy NSZ i AK, więzionych przez UB. Takich wydarzeń było wtedy wiele, ale to było najgłośniejsze, mówiło się nawet, że zdobył Kielce. Masowe i nasilające się aresztowania spowodowały, że wyjechaliśmy na tzw. Ziemie Odzyskane."

Po przybyciu do Szczecina Zbigniew Ferczyk pracował jako kasjer w Spółdzielni Inwalidów, równocześnie chodził do szkoły średniej. Próbował się dostać do szkoły filmowej potem na socjologię we Wrocławiu, ale gdy tam się znalazł okazało o się, że ten "burżuazyjny kierunek" zlikwidowano. Zaczął pracować jako reporter sportowy w "Słowie Polskim", trenował boks, ale bez powodzenia. Zaczął studiować prawo we Wrocławiu, ale już po jednym roku, w 1953-cim, wyjechał do Nowej Huty gdzie podjął pracę w powstającej Hucie, wkrótce nazwanej im. Lenina. Pracował w dziale socjalnym, organizował kolonie dla dzieci, wczasy pracownicze, był nawet kierownikiem ośrodka wczasowego w Koninkach (1972-74). Próbował studiować zaocznie, ale nie dało się tego pogodzić z pracą zawodową i po dwóch latach przerwał studia. W 1970 roku ukończył dwuletnie studium ekonomii i organizacji turystyki Towarzystwa Wiedzy Powszechnej.

W okresie 1956 roku i w kilku następnych latach, szczególnie po wydarzeniach pod krzyżem nowohuckim, podejmował pewne próby "małego sabotażu" nawiązując do swojej działalności podczas okupacji, ale nie miały one większego oddźwięku, także w marcu 1968 roku uczestniczył w demonstracjach krakowskich.

W HiL (1974) przeniósł się do pracy w Dyrekcji Inwestycji jako inspektor zaopatrzenia.

Tam zastały go wydarzenia sierpnia 1980 roku. Po podpisaniu Porozumień Sierpniowych zaczął namawiać pracowników do wstępowania do nowych niezależnych, samorządnych związków zawodowych. Wkrótce został wybrany przewodniczącym komisji zakładowej Dyrekcji Inwestycji i tak zaczęła się jego związkowa i solidarnościowa droga. Ponieważ miejsce jego pracy było w pobliżu walcowni Zgniatacz, gdzie było jedno z głównych ówczesnych punktów solidarności w HiL, zaczął przychodzić na zebrania i tak poznałem Zbigniewa Ferczyka.

Najsilniej związaliśmy się podczas strajku ostrzegawczego w marcu 1981 roku, w związku z tzw. wydarzeniami bydgoskimi, czyli pobiciem przez milicję obywatelską, grupy działaczy Solidarności na czele z Janem Rulewskim, którzy przybyli na obrady Wojewódzkiej Rady Narodowej. Wtedy ja (Edward Nowak) byłem szefem tzw. centrum C-2 obejmującego rejon walcowni a Zbyszek Ferczyk był odpowiedzialny z informację, m.in. redagował biuletyn informacyjny C-2. Doświadczenia jakie zebraliśmy podczas tego strajku ostrzegawczego, niestety wkrótce "przydały się". Gdy w dniu 13 grudnia 1981 roku ogłoszono stan wojenny, to każdy działacz Solidarności w hucie wiedział co ma robić. Znowu spotkaliśmy się w Centrum Strajkowym C-2 na Zgniataczu, gdzie Zbigniew Ferczyk odpowiadał za informację ale także zajmował się dostarczaniem lekarstw i śródków medycznych, bowiem jego żona pracowała w przychodni zakładowej (PZOZ nr.2) i w związku z tym mieliśmy ułatwiony dostęp do tych, wtedy bardzo potrzebnych rzeczy. Ponieważ ja zaangażowany byłem w kierownictwo strajku, wciąż mnie nie było a na mojego zastępcę Stanisława Zawadę nie można była liczyć, praktycznie to kolega Ferczyk kierował Centrum C-2. Strajk został rozbity 15/16 grudnia 1981 roku, Zbigniew Ferczyk, jak wielu uczestników strajku został aresztowany, ale po kilku dniach został zwolniony. Jeszcze rok przepracował w Hucie im. Lenina, ale w związku z licznymi wezwaniami na przesłuchania postanowił skorzystać z uprawnień kombatanckich i od 1.01.1983 roku przeszedł na wcześniejszą emeryturę.

Akurat wówczas zaczęła się tworzyć parafia Cystersów na Szklanych Domach. Zaczął gromadzić ludzi. Początkowo przepisywali ulotki i roznosili je, później zajmowali się coraz szerzej kolportażem. W tym samym czasie w Nowej Hucie powstała już Tajna Komisja Robotnicza Hutników - TKRH i Społeczny Fundusz Pomocy Pracowniczej - SFPP. Od ks. Władysława Palmowskiego, Zbigniew Ferczyk otrzymał pierwsze pieniądze na zorganizowanie kolonii dla dzieci w wakacje 1983 roku, co znał przecież doskonale. Zaczyna się niezwykła działalność rodzącego się duszpasterstwa hutników, które staje się trzecią nogą jawno-tajnych struktur w Nowej Hucie. Formalnie Duszpasterstwo Hutników powstało 20 września 1983 roku. Przez wszystkie lata działalności w koloniach, obozach, zimowiskach, wycieczkach uczestniczyło 1500 - 2000 dzieci. Prowadzona była także szeroka działalność charytatywna, rozdano wiele tysięcy paczek świątecznych a sam Zbyszek Ferczyk wcielał się w rolę św. Mikołaja.

W maju 1984 roku poświęcono sztandar Duszpasterstwa Hutników, który uczestniczył w ważnych wydarzeniach, stając się widomym śladem obecności solidarności hutniczej. Msze św. organizowane w kaplicy tymczasowej stawały się okazją do demonstrowania patriotycznych i wolnościowych dążeń mieszkańców Nowej Huty i hutników. W 1984 roku zainicjowano także I pielgrzymkę Ludzi Pracy do Czernej do grobu bł. Rafała Kalinowskiego, w rocznice Powstania Styczniowego. Odbyło się dotychczas ponad 30 pielgrzymek.

Rolę szczególną odegrał Zbigniew Ferczyk i Duszpasterstwo Hutników w dniach strajku wiosennego 1988 roku stając się jednym z centrum wsparcia dla strajkujących hutników. Tutaj napływała ogromna pomoc z całego kraju dla strajkujących hutników i stąd rozchodziła się pomoc żywnościowa, leki, środki medyczne. Stąd kolportowano informacje, ulotki, prasę niezależną, tutaj gromadzili się zagraniczni dziennikarze. Gdy strajk został rozbity Zbigniew Ferczyk kierował wielką akcją pomocy dla poszkodowanych, prawnej, medycznej, wypłatą odszkodowań hutnikom pozbawionym wynagrodzenia za udział w strajku. Zbierano informacje o poszkodowanych, o represjach oraz publikowano je w komunikatach DH, itp.

Ściśle współpracował z Wikariatem Solidarności powołanym przez ks. Kazimierza Jancarza w kościele w Mistrzejowicach. Po ogłoszeniu strajku absencyjnego, na Szklanych Domach koordynowano akcję wsparcia, odbywały się spotkania. Po tym burzliwym okresie Zbigniew Ferczyk uczestniczył w reaktywacji działalności Solidarności hutniczej, brał udział w pracach Komitetu Organizacyjnego NSZZ "Solidarność".

W dniach 25-28 VIII 1988, był także uczestnikiem Międzynarodowej Konferencji Praw Człowieka w parafii św. Maksymiliana Kolbego w Krakowie-Mistrzejowicach.

Kolejnym bardzo aktywnym okresem życia Zbigniewa Ferczyka była działalność komitetów obywatelskich, które powstały po zawarciu Porozumienia przy "Okrągłym Stole" a następnie działalność związana z organizacją wyborów do Sejmu i Senatu. I znowu, jak w 1988 roku Szklane Domy stały się centrum obywatelskiej aktywności. Zajmowały się przede wszystkim organizowaniem wyborów w okręgu wyborczym obejmującym Nową Hutę oraz sąsiednie miejscowości (17 gmin). Zbigniew Ferczyk został przedstawicielem Małopolskiego Komitetu Obywatelskiego "Solidarność" oraz członkiem Okręgowej Komisji Wyborczej nr. 49. Wszystkie komitety obywatelskie tego okręgu były koordynowane przez Okręgowy Komitet Obywatelski w Nowej Hucie mieszczący się w siedzibie Duszpasterstwa Hutników i w dużej mierze oparty o ludzi z tego duszpasterstwa lub z nim związanych oraz wolontariuszy.

Przygotowali całą akcję wyborcza, wiece, spotkania, afisze, pilnowali przebiegu wyborów poprzez mężów zaufania itp. Po wyborach, w wyniku których Mieczysław Gil i ja (Edward Nowak) zostaliśmy posłami z jednymi z najlepszych wyników w kraju, w siedzibie na Szklanych Domach praca nie zakończyła się, ale powstało Obywatelskie Biuro Poselskie w Nowej Hucie. Zbigniew Ferczyk został moim pełnomocnikiem poselskim (pos. Edwarda Nowaka) i wraz ze mną zaczął tworzyć tzw. Sejmik Nowohucki, czyli pierwszą, prawdziwą strukturę samorządową w regionie a może nawet w Polsce. Gromadziliśmy w niej ludzi, którzy mieli się zająć zarządzaniem w miejscach swojego zamieszkania, miastach, wioskach, zainteresowanych naprawą aktualnego stanu rzeczy w tych miejscowościach, uczyliśmy ich i samych siebie, podczas spotkań tzw. sejmików odbywanych w różnych miejscowościach jak zarządzać gminami, jak sporządzać raporty o stanie gminy itp. Dzięki posiadanym pełnomocnictwom poselskim, nasi przedstawiciele mogli otrzymywać pierwsze informacje, podejmować interwencje. Gdy doszło do pierwszych, demokratycznych wyborów do gmin, mieliśmy już gotowe struktury, pewną wiedzę a nade wszystko ludzi. Ta pozytywistyczna praca to duża zasługa doświadczenia, wiedzy i pracy Zbyszka Ferczyka.

W listopadzie 1989 roku został członkiem Prezydium Krakowskiego Komitetu Obywatelskiego a w latach 1990 1994 został radnym miasta Krakowa. Wreszcie, był pierwszym Marszałkiem Województwa Krakowskiego.

Przez wszystkie lata, począwszy od 1983 roku aż po dzień dzisiejszy, Zbigniew Ferczyk kierował Duszpasterstwem Hutników, które stało się jego najważniejszym osobistym dziełem.

Słowa "Niepodległość, Wolność, Solidarność" dobrze oddają sens Jego poświecenia dla nas wszystkich, dla Polski.

Edward E. Nowak
Kraków, dn. 1.X.2015 r.
fot. Jacek M. Stokłosa